W Trypolisie zakończyły się pierwsze po wojnie targi budowlane. Do Libii przyjechało 630 wystawców z wielu krajów, które od kilku miesięcy walczą o potencjalne kontrakty. Według polskich inwestorów, Polska nie była dostatecznie widoczna na targach.
Głównym celem imprezy było zapoznanie się z ofertami międzynarodowych firm z branży budowlanej oraz najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi dostępnymi na światowych rynkach. - Zainteresowanie jednak przerosło nasze oczekiwania. Do Trypolisu przyjechały setki wystawców, jak wstępnie oszacowaliśmy, targi odwiedziło również około 20 tys. przedstawicieli lokalnego biznesu - powiedział Maged Mahfud, dyrektor zarządzający firmy Atex, organizatora targów.
"Polska administracja nie pomaga"
Polska była reprezentowana przez firmę Energopol ze Szczecina próbującą swoich szans na libijskim rynku. - Jest to przedsięwzięcie bardzo trudne i pomimo dużego początkowego entuzjazmu teraz patrzymy na możliwości bardziej realnie - powiedział Marcin Raubo, członek zarządu spółki. Dodał, że jednym z większych wyzwań dla początkujących firm jest brak dostatecznego wsparcia ze strony administracji polskiej. - Jesteśmy skazani na siebie, a brak doświadczenia na tym rynku robi swoje – dodał Raubo. Bitwa o libijskie kontrakty trwa od kilku miesięcy, mimo braku stabilności politycznej w kraju i zastoju związanego z brakiem dobrze funkcjonującej administracji oraz ograniczonego mandatu rządu przejściowego. Przedstawiciele takich krajów, jak Turcja, Francja, Malta, Włochy czy Egipt, odważnie przyjeżdżają do Libii, zabiegając o zlecenia i dbając o swoje wcześniejsze inwestycje w takich sektorach, jak przemysł naftowy, budownictwo, edukacja czy służba zdrowia.
"Bardzo ważne są gesty polityczne"
Według Mahfuda, w kulturze libijskiej bardzo liczą się gesty polityczne. Na otwarciu targów pojawili się dyplomaci z najważniejszych ambasad akredytowanych w Libii. Przyjechał również włoski minister ds. rozwoju gospodarczego, przywożąc ze sobą delegację reprezentującą 130 firm z branży budowlanej. - Francja czy nawet Egipt są niezwykle aktywne. Większość krajów, które poważnie myślą o biznesie w Libii, od miesięcy stara się zostać zauważona – skomentował Mahfud. Jak zapewniają przedstawiciele władz, budżet na odbudowę zniszczonych w trakcie działań wojennych miast, takich jak Syrta czy Misrata, będzie ogromny, ale to nie wszystko, bo Libia będzie potrzebowała nowych dróg, szkół, szpitali, hoteli, czyli szeroko pojętej infrastruktury.
"Przyjechało siedem firm z Polski"
Od 21 maja w Libii przebywa misja gospodarcza z Polski wspierana częściowo przez ministerstwo gospodarki. - Przyjechało siedem firm reprezentujących sektor budowlany i specjalizujących się w wykonawstwie, robotach drogowych oraz pracach wodno-kanalizacyjnych. Mogło być ich więcej, jednak niektóre firmy wystraszył komunikat widniejący na stronie internetowej ambasady polskiej w Libii ostrzegający przed niestabilną sytuacją w kwestiach bezpieczeństwa - powiedział organizator misji Ryszard Turzański z Izby Handlowej Silesia. Głównym celem misji jest nawiązanie kontaktów, które mają doprowadzić do uruchomienia współpracy między Wrocławiem a Misratą. - Będzie miała ona bardzo kompleksowy charakter. Wiemy, że jest zapotrzebowanie na architektów czy urbanistów, ale współpraca miałaby też obejmować uczelnie wyższe. W trakcie rozmów z naszymi przyszłymi partnerami udało nam się znaleźć stare projekty kanalizacyjne, które opracowywali Polacy w latach 70. i chcemy do nich wrócić – powiedział Turzański.
"Trzeba mieć dużo inicjatywy i pieniędzy"
Rynek libijski nie jest łatwy, trzeba mieć dużo inicjatywy i pieniędzy, a nie ma gwarancji zwrotu inwestycji. Polska nie ma również podpisanej z Libią umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, co może być przeszkodą dla potencjalnych inwestorów; dochodzą do tego problemy wizowe – powiedział Tadeusz Jastrzębski z MSF Polska, który w Libii spędził dziewięć lat. Dodał, że Polacy mają w Libii świetną reputację, a pierwsze kontakty handlowe zostały nawiązane w latach 60., kiedy to Budimex otrzymał kontrakt na odbudowę miasta Barka całkowicie zniszczonego w wyniku trzęsienia ziemi. Chociaż minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jako pierwszy zagraniczny polityk odwiedził Libię w październiku 2011 roku, Polska nie jest tam specjalnie widoczna. Firmy, które przez ostatnie lata robiły interesy w tym kraju, głównie w przemyśle naftowym, na razie obserwują sytuację i szacują straty, mając nadzieję, że po czerwcowych wyborach gospodarka libijska ruszy do przodu.
na zdjęciu: Szef libijskiej Narodowej Rady Tymczasowej Mustafa Abdul Jalil (fot. PAP/EPA/SABRI ELMHEDWI)
żródło: PAP